piątek, 29 listopada 2013

Talenty z polskich Talent Show cz.1( Be.My)

Tym razem chcę napisać o polsko-francuskim zespole Be.My. W jego skład wchodzą bracia: Mattia i Ellie oraz dwoje innych muzyków, niestety nie jestem poinformowana na tyle, by zdradzić wam ich imiona. Wystąpili oni w 6 edycji polsatowskiego Talent Show o nazwie Must Be The Music. Byłam dość zdziwiona, że zaszli, aż do dogrywki finałowej, choć też z tego powodu bardzo zadowolona, bo taka muzyka w Polsce jest niezbyt popularna.


Foto z finału

Trochę biografii chłopaków. Ellie i Mattia, jak już wcześniej pisałam, są braćmi. Urodzili się we Francji, a konkretnie w Tuluzie. Uczęszczali do szkoły muzycznej, dzięki której zafascynowali się grą na instrumentach. Mattia- gitara, a Ellie- perkusja. Be.my nie jest ich pierwszym projektem, bo wcześniej grali w zespole Iphigenie, z którym nawiasem mówiąc odnosili spore sukcesy.

Bracia po półfinale programu
Powracając do programu MBTM. Na castingach zagrali Let the sun. Poniżej ich właśnie ten utwór.



Później w półfinale zagrali She told me I was silly. Jeżeli pamięć mnie nie myli ta piosenka była również w repertuarze wcześniejszego zespołu Matti, czyli Friends in China.


W finałowym odcinku programu ich pierwszy występ to piosenka z castingów. Natomiast w dogrywce zaprezentowali nową kompozycję pt. " Angel's Romance". Niestety nie mogę jej znaleźć na Youtube, dlatego daję link na Vimeo zespołu. :) --->Be.my- Angel's Romance.

Ellie, "bębniarz" zespołu

Be.my inspirują się muzyką takich zespołów jak The Cure i Arctic Monkeys. Mi, przynajmniej, gdy pierwszy raz usłyszałam ich, bardziej przypominali mi bardziej energiczne Mystery Jets, ale to tylko moje odczucia :).

Co będzie dalej? Mam nadzieję, że wielka kariera, nie tylko w Polsce, bo chłopcy mają potencjał, by być jednym z czołowych zespołów indie rock na świecie. Czekam na ich pierwszą płytę. Na pewno ją kupię!

Salute!


czwartek, 28 listopada 2013

The Smiths- Ojcowie Alternatywnego Rocka

The Smiths- Ojcowie Alternatywnego Rocka

Na początek trochę historii. The Smiths był zespołem wywodzącym się z Wielkiej Brytanii i grał tylko pięć lat, począwszy od 1982, skończywszy na 1987 roku. Mało, prawda? Jednak im starczyło, by zapisać się już na zawsze w historii muzyki rockowej. 

Stylowi, jak zwykle zresztą...
Zespół składał się z czterech muzyków:

  1. Morrissey (1982-1987, śpiew, fortepian, marakasy, tamburyn)
  1. Johnny Marr (1982-1987, gitara, keyboard, mandolina, gitara basowa, harmonijka)
  1. Andy Rourke (1982-1987, gitara basowa, wiolonczela)
  1. Mike Joyce (1982-1987, perkusja, wokal)

Jednak nie wszyscy brali udział w tworzeniu go od zera, mianowicie ten proces rozpoczął Morrissey i Johnny Marr. Pierwszy z nich był bezrobotnym pisarzem, fanem glam rockowej grupy NYD, a także frontem pewnej punkowej kapeli. Drugi, będąc utalentowanym gitarzystą, również pisał teksty, choć i tak większość swoich melodii układał pod twórczość Morrisseya. Później, by skompletować zespół, członkowie wybrali "bębniarza", czyli Mike'a Joyce'a. Czwartym członkiem kapeli na początku był nijaki Dale Hibbert, jednak nie zagościł on na długo, bo kumpel jednego z członków bandu zajął jego miejsce.



Dlaczego byli tacy popularni? Między innymi dzięki tekstom Morrissey'a i gitarowym brzmieniom Marr'a. Wokalista śpiewał o zwykłych aspektach życia, o społeczeństwie, w którym przyszło mu żyć, o śmierci.
Grupa wyróżniała się także okładkami płyt, które były wzorowane na portretach gwiazd filmu i muzyki. Taki efekt można zawdzięczać kierownikowi artystycznemu Rough Trade-  Jo Slee, a także unikalnym pomysłom Morissey'a

Okładka płyty

Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy, tak i zespół się rozpadł. Co teraz robią jego byli członkowie?
Morrisey dalej śpiewa, jednak nie stoi za żadną grupą. Osiągnął do tego czasu naprawdę spore efekty- jego single formowały się w czołówce notowań. Johnny Marr gra teraz w zespole The Cribs z całkiem dużym powodzeniem zwieńczonym płytą. O reszcie zespołu niestety nic nie słyszałam, więc nie mogę wypowiedzieć się na ich temat. Tak, czy inaczej, The Smiths jest jedną z tych kapel, których się nie zapomina. Ja na przykład, gdy pierwszy raz usłyszałam utwór " Bigmouth strikes again" poczułam mocne ciepło w serduchu. I o to w muzyce chodzi!

Morrissey teraz



Marr teraz